|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
SharkyPL
kumpel
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/8 Skąd: Cannaland Płeć:
|
Wysłany: Czw 20:04, 29 Sty 2009 Temat postu: DMT, czyli tryptamina śmierci |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych] - czyli co robi z tobą DMT. Ładnie pokazuje etapy działania... rozpierdol fizycznosci, uwolnienie, smierc duszy, odbudowa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
LLK
Pan i Władca
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 836
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/8 Skąd: z 1000-lecia dzielnicy Płeć:
|
Wysłany: Pią 0:12, 30 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
1. co to DMT?
2. niezła rzeźnia oO'
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daguś.
ダグマラ
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 1731
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/8 Skąd: bsk Płeć:
|
Wysłany: Pią 0:49, 30 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
wlasnie, Szarku, tlumacz, bo my tu na forum nie za bardzo sie znamy na takim czyms, no. ;p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SharkyPL
kumpel
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/8 Skąd: Cannaland Płeć:
|
Wysłany: Pią 14:28, 30 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
DMT to substancja ktora zalewa nasz mózg podczas śmierci, by oderwać świadomość od ciała i przygotować duszę na "ewakuację". Towarzyszą temu bardzo złożone halucynacje, których zalążek widzieliście na filmiku (charakterystyczna jest "Istota Idealna", złożona z wielu atomów bądź części, którą można nazwać bogiem, również zawarta w scence).
Jeśli są jakieś pytania, to otwarcie proszę, odpowiem wyczerpująco. Cenię ludzi dążących do wiedzy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LLK
Pan i Władca
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 836
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/8 Skąd: z 1000-lecia dzielnicy Płeć:
|
Wysłany: Pią 23:20, 30 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
wiec te wszystkie przejawy tego że bóg istnieje to może być sama halucynacja?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daguś.
ダグマラ
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 1731
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/8 Skąd: bsk Płeć:
|
Wysłany: Pią 23:55, 30 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
jakie 'przejawy'? t tylko ludzie sobie wymyslili, tyle.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SharkyPL
kumpel
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/8 Skąd: Cannaland Płeć:
|
Wysłany: Sob 14:58, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Ludzie którzy byli bliscy śmierci przeżyli fazę DMT'ową. Zobaczyli tą "istotę doskonałą" i uznali, że to bóg. Poza tym, świadomość obecności "siły wyższej" pod wpływem grzybów i już mamy istnienie boga. Ale bóg, tak naprawdę, jest miłością - ot ta siła wyższa, która jest obecna pod wpływem działania psychodelików.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czopuu ^^
rulezzz
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 666
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/8 Skąd: Jastrzębie City / B-19-K :) Płeć:
|
Wysłany: Sob 18:25, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
czyli z tego co zrozumialem bog istnieje ale tylko w naszej świadomośći ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
DON'KALI'OS
kumpel
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/8 Skąd: -BESKIDZKA- Płeć:
|
Wysłany: Sob 18:27, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
JA MNIEJ WIECEJ ZROZUMIAłEM TYLE CO CZOPEK .....dodając to ze po grzybach da sie go zauważyć:P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mów mi kasiek : )
prawie jak mastah
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 861
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/8 Skąd: Jastrzębie Zdrój
|
Wysłany: Sob 18:36, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Bóg to wymysł człowieka tylko po to żeby w coś wierzyć. Tak dokładnie nie wiadomo jak to wszystko powstało
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SharkyPL
kumpel
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/8 Skąd: Cannaland Płeć:
|
Wysłany: Sob 18:38, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Nie zauważyć, a wyczuć. Ayahuasca zawiera DMT wraz z pewnym innym składnikiem, który pozwala DMT przejść do mózgu, bo zwyczajnie by się rozłożyło. Czy ktoś chciałby przeczytać opis podróży Ayahuaskowej?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czopuu ^^
rulezzz
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 666
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/8 Skąd: Jastrzębie City / B-19-K :) Płeć:
|
Wysłany: Sob 20:46, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
pisz pisz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SharkyPL
kumpel
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/8 Skąd: Cannaland Płeć:
|
Wysłany: Sob 20:48, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Uwaga, długie.
Cytat: | Moje badania antropologiczne dotyczące Indian Conibo posuwały się zupełnie nieźle, lecz jakiekolwiek usiłowania, by zdobyć informacje dotyczące ich religii, kończyły się niepowodzeniem. Ludzie ci byli przyjacielscy, lecz jeśli chodzi o rozmowy o rzeczach nadnaturalnych, powściągliwi. W końcu oświadczyli mi, że jeśli naprawdę chcę się czegoś nauczyć, to muszę spróbować świętego szamańskiego napoju zrobionego z ayahuasca, czyli z „wina duszy”. Zgodziłem się na to, odczuwając zarówno ciekawość, jak i obawę, ponieważ zostałem ostrzeżony, że doświadczenie to może być przerażające.
Następnego ranka mój przyjaciel Tomas, należący do starszyzny wioskowej, poszedł do lasu, by naciąć pnączy. Przed odejściem nakazał mi, bym pościł, to znaczy zjadł tylko lekkie śniadanie i powstrzymał się od obiadu. W południe powrócił z pnączami i liśćmi rośliny cawa, którymi napełnił pojemnik. Płyn ten gotował przez całe popołudnie, po czym pozostawił go do zachodu słońca, by się oziębił, a następnie oświadczył, że jest gotowy do wypicia. Ponieważ szczekanie psów może być fatalne dla człowieka, który napije się ayahuasca, gdyż może on popaść w obłęd, przeto Indianie założyli kagańce wszystkim psom we wsi. Dzieci pouczono, by nie hałasowały, i wraz z zachodem słońca zapadła cisza.
Kiedy po krótkim równikowym zmierzchu nadeszła ciemność, Tomas nalał do tykwy około trzeciej części płynu z butli i dał mi ją do wypicia, czemu przypatrywali się wszyscy Indianie. Poczułem się jak Sokrates pijący cykutę wśród Ateńczyków i wtedy zdałem sobie sprawę z faktu, że mieszkańcy peruwiańskiej Amazonii nazywają ayahuasca „małą śmiercią”. Truciznę wypiłem szybko. Miała dziwny, trochę gorzki smak. Czekałem, aż Tomas także wypije swoją część, lecz powiedział, że zdecydował się tego nie robić.
Położono mnie na bambusowej platformie pod wielkim dachem przykrywającym dom wspólnoty. Poza dźwiękami wydawanymi przez świerszcze i dalekimi odgłosami małp w dżungli w wiosce było zupełnie cicho. Spoglądając w ciemność nad sobą, zobaczyłem nagle ledwo widoczne świetliste linie. Stawały się one coraz bardziej ostre, bardziej powikłane, aż rozbłysły brylantowymi kolorami. Z dala nadpłynął dźwięk jakby wodospadu i stawał się coraz potężniejszy, aż wypełnił moje uszy.
Jeszcze kilka minut wcześniej czułem się rozczarowany, sądziłem bowiem, że ayahuasca na mnie nie działa, a tymczasem obecnie mój mózg pogrążył się w odgłosie pędzącej wody, szczęki stężały, a odrętwienie to zaczęło rozchodzić się w wzwyż, aż do skroni.
Linie nad moją głową pojaśniały jeszcze bardziej i stopniowo przybrały formę sklepienia przypominającego mozaikę w formie witrażu. Wszędzie nade mną uformował się rozciągający się wokół fioletowy dach. W środku tej niebieskiej komnaty słyszałem szum wody i zobaczyłem poruszające się cienie. Gdy moje oczy przywykły już do panującego półmroku, cały ten teatr cieni przekształcił się w coś przypominającego dom zabaw, nadprzyrodzony karnawał zwierząt. Ze środka, kierując tym wszystkim, patrzył na mnie gigantyczny, szczerzący zęby łeb krokodyla, a z jego przepastnej paszczy wypływały strugi wody. Zarówno woda, jak i strop komnaty zaczęły wznosić się do góry. Cała ta scena zmieniła się tak, że pozostałą jedynie dwoistość niebieskiego nieba w górze i morza na dole, a wszystkie stworzenia zniknęły.
Ja sam znajdowałem się przy powierzchni wody: patrząc z tego miejsca zobaczyłem nagle dwie dziwne łodzie, które kołysały się w przód i w tył i podpływały do mnie coraz bliżej. Powoli przekształciły się w okręt zakończony olbrzymim smoczym dziobem, który przypominał zwieńczenie łodzi Wikingów. W śródokręciu ustawiony był maszt z kwadratowym żaglem. Statek poruszał się lekko w przód i w tył i wtedy usłyszałem rytmiczny świszczący dźwięk, po czym zobaczyłem, że statek jest gigantyczną galerą z setkami wioseł. Poruszał się do przodu i do tyłu zgodnie z dźwiękiem.
Takiego wspaniałego, nieziemskiego śpiewu utworzonego z miliardów głosów dochodzących z pokładu galery nie słyszałem nigdy w życiu. Kiedy spojrzałem uważnie na pokład, ujrzałem wielką liczbę istot o głowach sójek i ciałach ludzi podobnych do ptasiogłowych bogów na starożytnych egipskich malowidłach grobowych. W tym też czasie poczułem, że część mojej energii życiowej zaczyna przepływać z mej klatki piersiowej w górę do łodzi. Chodziaż zawsze byłem przekonany, że jestem ateistą, pojawiło się wtedy we mnie przekonanie, że ci ptasiogłowi ludzie przybyli, by wziąć na pokład moją duszę, i że umieram. W dalszym ciągu, kiedy moja dusza mnie opuszczała, poczułem, że drętwieją mi członki. Poczynając od rąk i nóg całe moje ciało zamieniało się w coś solidnego i trwałego. Nie mogłem więc poruszyć się, ani przemówić. Odrętwienie rozchodziło się po klatce piersiowej, a kiedy dotarło do serca, spróbowałem zawezwać pomocy, poprosić Indian o antidotum. Jednakże mimo usiłowań, nie zdołałem wydobyć z siebie ani słowa. Tymczasem mój brzuch powoli zamieniał się w kamień. Dzięki nadzwyczajnemu wysiłkowi udało mi się utrzymać pracę serca. Zacząłem zwracać się do mojego serca, jak do przyjaciela, zaklinałem je, by jeszcze biło, dodawałem mu odwagi z całą mocą, jaka mi jeszcze pozostała.
Z kolei stałem się świadomy mojego mózgu. Czułem – fizycznie – że został on podzielony na cztery oddzielone od siebie i różne poziomy. Na samej powierzchni znajdował się obserwator i kierownik, który znał położenie ciała. On był odpowiedzialny za usiłowania utrzymania pracy serca. Ta część mózgu, będąca czystym obserwatorem, postrzegała wizje, które, jak się wydaje, emanowały z dolnej partii mego mózgu. Zaraz pod tym najwyższym poziomem odczuwałem warstwę zupełnie odrętwiałą, pozbawioną władzy przez specyfik – wydawało się, że ona nie istnieje. Jeszcze niższym poziomem było źródło mych wizji, włączając w nie łódź duszy.
Byłem przekonany, że umieram, i kiedy próbowałem pogodzić się z tym faktem, niższa część mózgu zaczęła przekazywać więcej wizji i informacji. „Powiedziano mi”, że zostaną mi pokazane dalsze wizje, a ponieważ umieram, nie będę w stanie zdradzić ich treści; były to tajemnice zarezerwowane dla umierających i martwych. Mogłem jedynie bardzo niewyraźnie zobaczyć tych, którzy przekazywali mi te informacje: były to olbrzymie gadzie stwory spoczywające leniwie w najgłębszych częściach mózgu, w jego tylniej partii, tam gdzie mózg łączy się z rdzeniem. W tej głębi mogłem je rozpoznawać jedynie bardzo niewyraźnie.
I wtedy pokazano mi następującą scenę. Ujrzałem planetę Ziemię taką, jaką byłą przed eonami, kiedy nie było jeszcze na niej życia. Zobaczyłem więc ocean, pusty ląd i jasne niebieskie niebo. Zobaczyłem również setki kropek spadających z nieba na rozciągający się przede mną ląd. Zauważyłem wówczas, że te „kropki” były wielkimi, świecącymi i czarnymi stworzeniami z pterodaktylimi skrzydłami i ciałem wielorybów. Ich głowy były dla mnie niewidoczne. Spadały w dół, zupełnie wyczerpane podróż, by pozostać na ziemi na wieki Wówczas otrzymałem wyjaśnienie przekazane mi jakby w języku myśli, że stworzenia te przybyły na Ziemię z daleka, uciekając przed swymi wrogami. Istot te, pokazały mi w jaki sposób wytworzyły życie na ziemi po to, by ukryć się w wielości form i w ten sposób zataić swą obecność. Trwająca miliony lat kreacja nieprzeliczalnych roślin i zwierząt odtworzyła się przede mną w skali i żywotności niemożliwej do opisania. Pojąłem, że to stworzenia podobne do smoków znajdują się wewnątrz wszelkich form życia, włączając w to człowieka. (W tym miejscu znajduje się przypis M. Harnera: można powiedzieć retrospektywnie, że były one prawie takie jak DNA, jednak w tym czasie, tj. w roku 1961, nic o DNA nie wiedziałem). Byli to prawdziwi mistrzowie całej ludzkości, a my, ludzie, byliśmy jedynie ich zbiornikami.
Te objawienia podnoszące się z głębi umysłu, ukazywały się na zmianę z widokiem galery, na której pokład zabrano już prawie całą moją duszę. Łódź z sójkowatymi ludźmi na pokładzie ciągnęła za sobą mą siłę życiową, oddalając się powoli przez szeroki fiord otoczony nagimi, pooranymi wzgórzami. Wiedziałem, że mam już tylko chwilę życia przed sobą. Jednakże, co dziwne, nie odczuwałem strachu przed tymi sójkowatymi ludźmi, zgadzając się na to, że zabiorą oni moją duszę. Bałem się jednak tego, że moja dusza nie zdoła utrzymać się w horyzontalnym planie fiordu, lecz na skutek jakiegoś nieznanego a przerażającego procesu zostanie zdobyta przez smokowatych mieszkańców głębi.
I wtedy poczułem swą ludzką odrębność, kontrast pomiędzy tymi gadzimi przodkami i mym gatunkiem. Rozpocząłem walkę o to, by nie powrócić do starożytnych, których zacząłem odczuwać jako coraz bardziej obcych i – być może – złych. Każde uderzenie serca stało się wielkim przedsięwzięciem. Zwróciłem się o pomoc do ludzi.
Z niewyobrażalnym wysiłkiem udało mi się wypowiedzieć jedno słowo: „lekarstwo”. Zobaczyłem, jak Indianie krzątają się sporządzając antidotum, byłem jednak przekonany, że nie zdążą na czas. Potrzebowałem też strażnika, mogącego odeprzeć smoki, i szaleńczo próbowałem przywołać jakąś potężną istotę, która by obroniła mnie przed obcymi gadzimi stworami. Jeden z gadów pojawił się właśnie przede mną i w tym momencie Indianie otworzyli mi siłą usta i wlali m nie antidotum. Smoki zaczęły pogrążać się powoli w głębinach, nie było już ani łodzi, ani fiordu. Odetchnąłem z ulgą. (M. Harner, The Way Of Shaman). |
...ale warto przeczytać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hudy
ziom
Dołączył: 09 Sty 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/8 Skąd: z bloku ;P Płeć:
|
Wysłany: Pon 1:12, 02 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
uuu , niezły filmik .
Ale powiedz mi drogi Rekinku ;) co sie dzieje jak komuś np wyleci muzg z czaszki lub bd poprostu rozjebany ??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czopuu ^^
rulezzz
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 666
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/8 Skąd: Jastrzębie City / B-19-K :) Płeć:
|
Wysłany: Pon 5:07, 02 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
wlasnie dobre pytanie xD bo zdarza sie czasmi tak ze ktos zostanie bez glowy po smierci?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SharkyPL
kumpel
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/8 Skąd: Cannaland Płeć:
|
Wysłany: Pon 14:30, 02 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Brutalny wyryw do świata astralnego. Bez DMT. Poza tym, ludzie którzy "przeżyli śmierć" mieli głowy na karku i mogli o tym opowiedzieć, a panowie z mózgami rozsmyranymi na firance mają niewiele do gadania. Tak więc za mało danych, ale najbardziej prawdopodobny jest po prostu brutalny wyrzut duszy, energii astralnej, czy jakkolwiek by tego nie nazywać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|